Przechyliłam delikatnie parasolkę na lewą stronę, by w pełni ujrzeć twarz chłopaka, który do mnie zagadał.
- Kiyuki Yoshida ze szkoły Pittore, a ty? - Uśmiechał się łagodnie, pochylając nieco w przód, by móc na mnie spojrzeć. Ugh, nie lubiłam, kiedy ludzie tak robili, a niestety nowo poznani często mieli ten zwyczaj. Czułam się wtedy jak małe dziecko, do którego trzeba się pochylać, by usłyszeć co ma do powiedzenia.
Zmierzyłam go szybkim spojrzeniem, zatrzymując go nieco dłużej na znamieniu na wierzchu dłoni oraz żółtych tęczówkach, które chcąc nie chcąc przykuwały uwagę. Białowłosy, dosłownie białowłosy, bo nawet gęste rzęsy i brwi były śnieżnobiałe, nie wyglądał na kogoś, kogo należało się obawiać. Chociaż samo stwierdzenie o tym, że często mnie widuje powinno być dość niepokojące, szczególnie, że moim oczom jasna postać ukazała się zaledwie kilka razy.
- Yukino Ishihara, Leikari. - Odparłam krótko, przywracając trzymany w ręce przedmiot do równowagi, zasłaniając tym samym zdecydowaną część oblicza Kiyuki'ego.
- Więc aktorka... - Mruknął, prostując się, przez co zrobił się jeszcze wyższy. Uśmiechnęłam się pod nosem ledwo widocznie, przechylając czarną parasolkę nieco w tył i kątem oka zerkając na nowego znajomego. Ten wypad poza mury budynków, zdecydowanie poprawił mi humor i oczyścił umysł z irytujących myśli, które przez ostatni natłok obowiązków nieustannie w nim krążyły.
- Pan malarz?
- A tam zaraz pan. - Machnął ręką, poprawiając pasek od torby, który zaczął mu się zsuwać z ramienia. - Zdecydowanie bardziej wolę origami, ale malować też czasem maluję.
Skinął głową na swoją torbę, na której na moment zawiesiłam wzrok, zastanawiając się co może być w środku. Rzecz jasna pędzle, ołówki, farby, papier i inne tego typu przedmioty były oczywistością, bardziej mnie ciekawiło jak mężczyzna przedstawia tą okolice. Była mi dość dobrze znana, bo jak sam złotooki zauważył, bywałam tu dość często, dlatego tym bardziej intrygowało mnie jak widzi to wszystko ktoś inny. Ktoś kto z samej definicji tego kim jest patrzy na wszystko zupełnie inaczej.
- Ap ropo malowania, mam nadzieję, że nie pogniewasz się na mnie, że zostałaś elementem niektórych z moich obrazów... - Powiedział, zerkając na mnie, jakby obawiał się, że zaraz zrobię mu krzywdę za takie wykorzystanie mnie. Odwróciłam głowę w przeciwną stronę, uprzednio posyłając chłopakowi wątpliwe spojrzenie. Przez chwilę patrzyłam na spokojną taflę jeziora, z niewiadomych przyczyn nie mogąc opanować mięśni twarzy, które rwały się wręcz do uśmiechu. Kiedy kątem oka zobaczyłam jak białowłosy wychyla się w przód z niepewną miną, chcąc sprawdzić moją reakcję, nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem, zakrywając usta dłonią. Chyba przesadziłam ze świeżym powietrzem.
- Nie będę zła pod jednym warunkiem. - Powiedziałam w końcu, kiedy udało mi się uspokoić. Powróciłam do typowego dla mnie chłodnego tonu głosu, choć i tak ten, którym mówiłam teraz miał cieplejszą barwę. - Pokarzesz mi wszystkie obrazy, na których jestem.
- Kiyuki Yoshida ze szkoły Pittore, a ty? - Uśmiechał się łagodnie, pochylając nieco w przód, by móc na mnie spojrzeć. Ugh, nie lubiłam, kiedy ludzie tak robili, a niestety nowo poznani często mieli ten zwyczaj. Czułam się wtedy jak małe dziecko, do którego trzeba się pochylać, by usłyszeć co ma do powiedzenia.
Zmierzyłam go szybkim spojrzeniem, zatrzymując go nieco dłużej na znamieniu na wierzchu dłoni oraz żółtych tęczówkach, które chcąc nie chcąc przykuwały uwagę. Białowłosy, dosłownie białowłosy, bo nawet gęste rzęsy i brwi były śnieżnobiałe, nie wyglądał na kogoś, kogo należało się obawiać. Chociaż samo stwierdzenie o tym, że często mnie widuje powinno być dość niepokojące, szczególnie, że moim oczom jasna postać ukazała się zaledwie kilka razy.
- Yukino Ishihara, Leikari. - Odparłam krótko, przywracając trzymany w ręce przedmiot do równowagi, zasłaniając tym samym zdecydowaną część oblicza Kiyuki'ego.
- Więc aktorka... - Mruknął, prostując się, przez co zrobił się jeszcze wyższy. Uśmiechnęłam się pod nosem ledwo widocznie, przechylając czarną parasolkę nieco w tył i kątem oka zerkając na nowego znajomego. Ten wypad poza mury budynków, zdecydowanie poprawił mi humor i oczyścił umysł z irytujących myśli, które przez ostatni natłok obowiązków nieustannie w nim krążyły.
- Pan malarz?
- A tam zaraz pan. - Machnął ręką, poprawiając pasek od torby, który zaczął mu się zsuwać z ramienia. - Zdecydowanie bardziej wolę origami, ale malować też czasem maluję.
Skinął głową na swoją torbę, na której na moment zawiesiłam wzrok, zastanawiając się co może być w środku. Rzecz jasna pędzle, ołówki, farby, papier i inne tego typu przedmioty były oczywistością, bardziej mnie ciekawiło jak mężczyzna przedstawia tą okolice. Była mi dość dobrze znana, bo jak sam złotooki zauważył, bywałam tu dość często, dlatego tym bardziej intrygowało mnie jak widzi to wszystko ktoś inny. Ktoś kto z samej definicji tego kim jest patrzy na wszystko zupełnie inaczej.
- Ap ropo malowania, mam nadzieję, że nie pogniewasz się na mnie, że zostałaś elementem niektórych z moich obrazów... - Powiedział, zerkając na mnie, jakby obawiał się, że zaraz zrobię mu krzywdę za takie wykorzystanie mnie. Odwróciłam głowę w przeciwną stronę, uprzednio posyłając chłopakowi wątpliwe spojrzenie. Przez chwilę patrzyłam na spokojną taflę jeziora, z niewiadomych przyczyn nie mogąc opanować mięśni twarzy, które rwały się wręcz do uśmiechu. Kiedy kątem oka zobaczyłam jak białowłosy wychyla się w przód z niepewną miną, chcąc sprawdzić moją reakcję, nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem, zakrywając usta dłonią. Chyba przesadziłam ze świeżym powietrzem.
- Nie będę zła pod jednym warunkiem. - Powiedziałam w końcu, kiedy udało mi się uspokoić. Powróciłam do typowego dla mnie chłodnego tonu głosu, choć i tak ten, którym mówiłam teraz miał cieplejszą barwę. - Pokarzesz mi wszystkie obrazy, na których jestem.
- Nie jestem pewien czy jest co pokazywać - Yoshida wyraźnie odetchnął z ulgą, szybko jednak zauważył moje zastanawiające spojrzenie, więc dodał - Nigdzie nie widać twojej twarzy, jedynie sylwetkę skrytą do połowy pod parasolem.
Skinęłam głową, próbując sobie to wyobrazić. Piękny pejzaż: gładka tafla jeziora, na około spokojne drzewa, a może wręcz przeciwnie, powyginane pod naporem wiatru, do tego intensywnie błękitne niebo, może złote słońce... I gdzieś po boku spacerująca postać, kontrastująca z całym otoczeniem swoim ciemnym kolorem i parasolką, która odcina ją od tego wszystkiego.
- Chociaż na przyszły tydzień mam namalować portret dowolną techniką... - Spokojny głos Kiyuki'ego wyrwał mnie spomiędzy myśli i sprowadził z powrotem na ziemię, z której na moment odleciałam. Zerknęłam na niego, unosząc jedną brew, oczekując przy tym kontynuacji tego co zaczął mówić. - No, jeśli nie miałabyś nic przeciwko, to może zechciałabyś zostać na ten jeden raz moją modelką?
Niepewny uśmiech, który posłał mi chłopak, rozbawił mnie lekko, ale i rozczulił. I o ile to pierwsze było normalne, nawet jak na osobę chłodną, to to drugie już niekoniecznie, dlatego odwróciłam się plecami do mężczyzny, chowając się za czarnym materiałem. Spojrzałam w błękitne niebo, na którego horyzoncie pojawiły się ciemne chmury zwiastujące ulewny deszcz.
- Jutro w tym miejscu co zwykle o tej porze co zwykle. - Rzuciłam do Yoshidy na odchodnym, odwracając się do niego bokiem i odchodząc spokojnym krokiem. Byłam pewna, że jeśli chłopak jest choć trochę inteligentny, będzie wiedział o co mi chodzi, odwiedzałam to miejsce zawsze o stałej porze.
~*~
Stałam na brzegu jeziora ze splecionymi na piersiach rękami, tak blisko tafli wody, że delikatne fale uderzały w podeszwy moich butów. Złożona parasolka opierała się o pobliski kamień, zupełnie bezużyteczna mimo słońca, które jak na mnie grzało za mocno. Jednak dłonie za bardzo trzęsły mi się z nerwów po kłótni, którą wszczęła Ai, kiedy wraz z Yaichim ją odwiedziliśmy. Nie był to najlepszy czas, by spotykać się z kimkolwiek, jednak zobowiązałam się do pomocy i trzeba było się z tego wywiązać.
Przez długi czas nie potrafiłam uspokoić drżenia ciała, przez co doszłam do wniosku, że przydałaby mi się dłuższa przerwa od tego wszystkiego, coś... Mocniejszego niż zwyczajny spacer po lasach wokół Lullaby. Ale jeszcze nie teraz. Jeszcze trochę. Jeszcze w najbliższym czasie rodzice podrzucają mi Azusę do opieki. Co właściwie znaczyło stwierdzenie najbliższy czas? Znając Keikę równie dobrze mogli zostawić ją pod moją opieką dopiero za rok. I dla niej to nadal byłby ten najbliższy czas.
Uspokoiłam się momentalnie, kiedy słysząc trzask gałązki, na którą ktoś stanął, odwróciłam się gwałtownie w stronę linii drzew, jednak... Nikogo tam nie było, choć byłam niemal pewna, że coś się tam ruszało i odgłos pochodził właśnie zza moich pleców.
- Coś się stało? - Łagodny głos, którego barwę poznałam poprzedniego dnia, doleciał do moich uszu z lewej strony, gdzie od razu zwróciłam swoje spojrzenie.
- Zwyczajnie coś mi się przewidziało. - Wytłumaczyłam krótko chłodnym głosem, w myślach dodając: Chyba jestem za bardzo zmęczona. Przyjrzałam się białowłosemu, który tylko skinął głową na moje słowa. Nie zmienił się absolutnie nic od poprzedniego dnia. Te same ciuchy, ta sama torba, to samo spojrzenie i ten sam łagodny uśmiech na ustach, który chyba nigdy mu z nich nie schodził. - Więc co tam masz? - Wysiliłam się na nieco przyjemniejszy dla ucha ton, ciekawie zaglądając mężczyźnie przez ramię do wnętrza torby.
Kiyuki?
Niepewny uśmiech, który posłał mi chłopak, rozbawił mnie lekko, ale i rozczulił. I o ile to pierwsze było normalne, nawet jak na osobę chłodną, to to drugie już niekoniecznie, dlatego odwróciłam się plecami do mężczyzny, chowając się za czarnym materiałem. Spojrzałam w błękitne niebo, na którego horyzoncie pojawiły się ciemne chmury zwiastujące ulewny deszcz.
- Jutro w tym miejscu co zwykle o tej porze co zwykle. - Rzuciłam do Yoshidy na odchodnym, odwracając się do niego bokiem i odchodząc spokojnym krokiem. Byłam pewna, że jeśli chłopak jest choć trochę inteligentny, będzie wiedział o co mi chodzi, odwiedzałam to miejsce zawsze o stałej porze.
~*~
Stałam na brzegu jeziora ze splecionymi na piersiach rękami, tak blisko tafli wody, że delikatne fale uderzały w podeszwy moich butów. Złożona parasolka opierała się o pobliski kamień, zupełnie bezużyteczna mimo słońca, które jak na mnie grzało za mocno. Jednak dłonie za bardzo trzęsły mi się z nerwów po kłótni, którą wszczęła Ai, kiedy wraz z Yaichim ją odwiedziliśmy. Nie był to najlepszy czas, by spotykać się z kimkolwiek, jednak zobowiązałam się do pomocy i trzeba było się z tego wywiązać.
Przez długi czas nie potrafiłam uspokoić drżenia ciała, przez co doszłam do wniosku, że przydałaby mi się dłuższa przerwa od tego wszystkiego, coś... Mocniejszego niż zwyczajny spacer po lasach wokół Lullaby. Ale jeszcze nie teraz. Jeszcze trochę. Jeszcze w najbliższym czasie rodzice podrzucają mi Azusę do opieki. Co właściwie znaczyło stwierdzenie najbliższy czas? Znając Keikę równie dobrze mogli zostawić ją pod moją opieką dopiero za rok. I dla niej to nadal byłby ten najbliższy czas.
Uspokoiłam się momentalnie, kiedy słysząc trzask gałązki, na którą ktoś stanął, odwróciłam się gwałtownie w stronę linii drzew, jednak... Nikogo tam nie było, choć byłam niemal pewna, że coś się tam ruszało i odgłos pochodził właśnie zza moich pleców.
- Coś się stało? - Łagodny głos, którego barwę poznałam poprzedniego dnia, doleciał do moich uszu z lewej strony, gdzie od razu zwróciłam swoje spojrzenie.
- Zwyczajnie coś mi się przewidziało. - Wytłumaczyłam krótko chłodnym głosem, w myślach dodając: Chyba jestem za bardzo zmęczona. Przyjrzałam się białowłosemu, który tylko skinął głową na moje słowa. Nie zmienił się absolutnie nic od poprzedniego dnia. Te same ciuchy, ta sama torba, to samo spojrzenie i ten sam łagodny uśmiech na ustach, który chyba nigdy mu z nich nie schodził. - Więc co tam masz? - Wysiliłam się na nieco przyjemniejszy dla ucha ton, ciekawie zaglądając mężczyźnie przez ramię do wnętrza torby.
Kiyuki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz