- Czy nic Ci nie jest? - zapytałam się, wyciągając pomocną dłoń w stronę dziewczyny. Na twarzy dziewczyny pojawił się delikatny uśmiech na twarzy.
- Dzięki - powiedziała. Otrzepała swój mundurek od pyłków kurzu gdy stanęła na obie nogi, utrzymując równowagę. Powolnym lecz dostatecznie odpowiednim tempem ruszyłyśmy na przód.
- Pozwolę sobie zauważyć, że już drugi raz w twoim towarzystwie ktoś na mnie wpada. - zaśmiała się Keya, a ja spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. Przynajmniej chciałam, aby tak to wyglądało. - To twoja moc?
- Przepraszam, nie jest to zamierzone działanie.- powiedziałam nie wiedząc kompletnie o co chodzi dziewczynie. Swój wzrok przeniosłam przed siebie. - Nie mam w posiadaniu mocy o takich działaniach - dodałam.
Wyszłyśmy z budynku, a dziewczyna się zaśmiała patrząc ku górze.
- Powiedziałam coś nie tak? - zapytałam się gdyż nie chciałam ją w żaden sposób urazić.
- Co?. Oczywiście, że nie. To było coś w rodzaju... żartu? - a jednak to był żart. Niestety nie znałam się na nich. Nawet nie potrafiłam ich opowiadać, a zrozumienie ich było dla mnie ciężkie.
- Rozumiem. - odpowiedziałam, wracając swoim wzrokiem w przód.
Na twarzy dziewczyny gościł cały czas uśmiech. Zastanowiło mnie trochę to dlaczego i w jaki sposób to robi, że tak może uśmiechać. Dziewczyna również była rozgadana. Przez całą praktycznie drogę to ona mówiła, a ja przytakiwałam głową. Dotarłyśmy do naszego celu.
Zasiadłyśmy przy stoliku na zewnątrz prawie przy samym wejściu. Każda z nas zamówiła ciastko z truskawkami oraz bita śmietaną do tego całość była oblana biała czekoladą. Do picia wzięłam zieloną herbatę, a dziewczyna zamówiła herbatę, której nazwy nie powiedziała. Po wywnioskowaniu z całej sytuacji mogłam wywnioskować, że dziewczyna często tu zagląda, gdyż personel ją dobrze zna, a ona ich.
- To najlepsza kawiarnia. - powiedziała trochę rozmarzonym głosem, a kolor jej oczu ponownie się zmienił. - Mogę Cię o coś zapytać?
- Jasne. - powiedziałam krótko.
- Od kogo dostałaś tą broszkę? - zapytała, a ja spojrzałam się na swoją broszkę.
- Od Majora. - odpowiedziałam tak jak zawsze krótko. Dużo ludzi się pytało o moją broszkę, a po spojrzeniu się na nią wracałam do tamtego dnia w którym ja dostałam.
- Jaki on był? - zapytała się a ja uniosłam delikatnie kąciki swoich ust.
- Był opiekuńczy... Zawsze się uśmiechał w dodatku zawsze mnie bronił przed resztą osób z wojska. To on mi dał imię Violett oraz używam jego nazwiska. On mnie jako pierwszy nauczył czytać, pisać, liczyć... Dzięki niemu jestem tym kim jestem - ciężko było mi powiedzieć coś na temat majora bo ja sama nie rozumiałam swoich uczuć. - Przepraszam. Nie potrafię opisywać czy też rozpoznawać uczuć. Przepraszam - swój wzrok zniżyłam i wlepiłam w podłogę.
<Keya?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz