środa, 21 marca 2018

Od Nairy C.D Keya


Zaczęłam rozciągać się powoli po treningu, masując bolące mięśnie i robiąc kilka skłonów dla rozluźnienia organizmu. Teraz dobry plan powrotny, prysznic, przebrać się, wychlać wody ile wlezie i pójść w spokoju coś zjeść. Albo może ugotować?
Czasami mam wrażenie, że przez moje włosy zbyt bardzo rzucam się w oczy —zaśmiała się, upijając kilka łyków wody. — Tak, Adellal. Jeszcze niedawno biegałam, ale jak widać wypadłam z formy. Trenuję również sztuki walki. Brakuje mi trenera.
Rozumiem. — Uśmiechnęłam się nieco, przyglądając się dziewczynie. Do wyrobienia, wydawała się już na dobrej drodze, żeby zagrzać miejsce na bieżni nieco dłużej, odrobina techniki, może lepsze buty, żeby tak nie ciosała po ścieżce i coś tego faktycznie mogłoby być pod okiem dobrego trenera. — Jakieś zadatki masz, nie idzie Ci najgorzej.
Jestem Keya Juri Tabuchi, ale wystarczy Keya. — Podałam jej dłoń, kończąc rozciąganie, już ze spokojnym oddechem i równomiernym biciem serca.
Miło mi. Naira, ale możesz mi mówić Nana. — Skrzywiłam się nieco, wymawiając moje prawdziwe imię, którego nie trawiłam z całego serca. Niepotrzebny burdel emocjonalny otrzymany wraz z nim w spadku nie zaliczał się do moich ulubionych wspomnień. — Następnym razem po biegu zacznij się rozciągać, mniejsze ryzyko zakwasów i sobie serducha nie rozwalisz od razu — rzuciłam luźno i dalej rozmowa zaczęła płynąć właściwie sama.
Wybacz, ale muszę uciekać. — Zerknęłam szybko na telefon, zastanawiając się, jak dużo czasu mam, zanim muszę pojawić się w robocie, ale już po chwili pędziłam z powrotem do mieszkania, żegnając się z dziewczyną. Wizja wspólnego biegania jeszcze kiedyś stawała się coraz przyjemniejsza.
Nana, czekaj! — Odwróciłam się, zatrzymując się i spojrzałam na biegnącą za mną Keyę. — Cześć, coś się stało? — rzuciłam, zaraz milknąc gdy w jej dłoniach zauważyłam znajomą kopertę. Zacisnęłam mocniej usta, doskonale znając rodzaj papeterii czy to piekielnie ładne pismo, wyglądające jak skopiowane z podręcznika do kaligrafii. Koperta musiała mi wypaść po drodze.
Dzięki — powiedziałam niepewnie, odbierając zawiniątko. Kiedy w ogóle pojawiło się w mojej torbie? 
Cóż, skoro przeznaczenie nas tak zgarnia, co powiesz na drugie śniadanie po bieganiu? — zaproponowałam, bo jednak mieszkałam niedaleko, dziewczyna była jednak z mojej szkoły i wydawała się miła, więc dobrze byłoby ją poznać, a smaczne jedzenie, to zawsze dobre jedzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz